poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 9

***

Kilka dni później...

Kolejny nudny poranek, znowu to samo, toaleta, śniadanie i wjazd do pracy.
Siedziałam w swoim gabinecie i  rozkoszowałam się chwilą spokoju co przy tych piłkarzach to nowość, oni czasami są jak małe dzieci przychodzą do mnie ze wszystkim, ale co zrobić? 

***

Od kilku dni nie wiem co robić, na treningi chodzić nie mogę przez kontuzje, a dom mnie już przytłacza, każda moja myśl zwrócona jest w stronę Alisy, ale co mam zrobić? Spieprzyłem wszystko, zniszczyłem tak ważny dla mnie związek, nie mam już nic.

Od paru chwil ktoś dobijał się do drzwi, ale dopiero teraz to usłyszałem, powolnym krokiem ruszyłem do drzwi.
-Cześć.
-Hej Cris, coś ty taki nie w sosie?-zapytał Iker.
-A jaki mam być?
-A no tak..
Iker jako jedyny wiedział, co stało się tamtej nocy, wszyscy inni myśleli, że rozstaliśmy się w normalny sposób.
-Po co przyszedłeś?
-Przyszedłem sprawdzić jak się czujesz jak noga?
-Noga to najmniejszy problem.
-Nie umiesz zapomnieć?
-Nie.
-Dobra pomogę Ci, ale tylko dlatego, że ona cierpi, bo to, co zrobiłeś jest nie do pomyślenie.
-Wiem, to co mam robić?
-Alis uwielbia kwiaty, najbardziej białe róże.
-Ok, dzięki.
-Ja zbieram się pa.
-Cześć.

***

Właśnie uzupełniałam papiery, w ręku trzymałam kartę Ronaldo, znowu wspomnienia wróciły, szczęście, pocałunek i uderzenie.
Poczułam, że łzy napływają mi do oczu, zamrugałam kilkakrotnie powiekami, żeby je powstrzymać.
Nie, nie tym razem muszę być silna dla siebie.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, poprawiłam ubranie i wpuściłam gościa.
-Co tu robisz?- zapytałam oschle.
-Proszę, porozmawiajmy.
-Nie.
-Błagam tylko chwile.
-Dobra.
-To dla Ciebie- powiedział i zza siebie wyciągnął bukiet wielkich białych róż, a ja zaniemówiłam z wrażenia.
-Są piękne- powiedziałam i szczerze się uśmiechnęłam.
-Dla Ciebie.
-Dziękuje.
-Alis proszę Cię, wybacz mi, ja nie wiem, co mną wtedy kierowało, jestem największym debilem na świecie.
-To prawda.
-Ale proszę Cię, wybacz mi, błagam.
-Cristiano ja nie mogę.
-Czemu?
-Bo, bo..
-No właśnie, daj mi drugą szansę już nigdy tego nie zrobię.
-Dobrze, ale zostańmy tylko znajomymi.
-Dobrze- powiedział i przytulił mnie.
Może wreszcie czeka mnie coś dobrego w życiu, mam nadzieje, że teraz będzie już tylko lepiej.

***

-To, co robimy?- zapytał Dani, siadając na mojej kanapie.
-Nie wiem.
-Coś ty taki struty dzisiaj?
-Nie ważne.
-A jak tam w Madrycie?
-Ah..
-Mów.
-Pocałowałem ją.
-No, no, no toś się pośpieszył.
-Ale ona szybko to przerwała.
-To pierwsza dziewczyna, która Cię odtrąca.
-ha ha ha.
-Dobra idziemy do klubu.
-Ta.

Od tego dnia Alexis cały czas myślał o Alisie, ale czy to coś zmieni?

***

Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
Wiem rozdział do bani, nie mam weny, więc nie wiem kiedy pojawi się kolejny, ale wiem jedno jak zakończę blogi, to kończę z pisaniem.
No i szczęśliwego Nowego Roku życzę !! :)

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 8

***

Wstałam ociężale z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki.
Popatrzyłam w lustro i sama się przestraszyłam, miałam opuchnięte oczy, potargane włosy i rozmazany tusz.
Ogarnęłam się i zeszłam na dół, w kuchni siedział tata i pił kawę.
-Hej, opowiesz co się wczoraj stało?- spytał.
-Nic.
-Nie kłam, przecież widzę, że płakałaś.
-Nic tato naprawdę.
-No dobra, jak sama będziesz chciała to powiesz, idziesz ze mną do pracy?
-Jasne, tylko pozbieram rzeczy i zaraz będę.
-Ok.

***
Postanowiłam iść na przód, chociaż dalej mam przed oczami tamten moment boje się go jednak już postanowiłam, będę go omijać szerokim łukiem.
Kilkakrotnie zamrugałam, bo poczułam pod powiekami łzy, nie będę płakać przez tego dupka.

Ubrałam się i od razu ruszyłam do auta.
Całą drogę przebyliśmy w ciszy, cały czas myślałam o Ronaldo i o Sanchezie, nie wiem już co mam robić.
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos taty:
-Jesteśmy.
Nic nie opowiedziałam, ruszyłam do swojego gabinetu.
W środku znajdowało się biurko, dwa krzesła sofa i szafka z najpotrzebniejszymi lekami.
Z gabinetu przechodziło się do drugiego pokoju, w którym znajdowały się już najnowocześniejsze sprzęty do pomocy poszkodowanym piłkarzom.
Już po paru minutach usłyszałam pukanie do drzwi i po paru sekundach w środku znalazł się nie kto inny jak Marcelo.
-Cześć co się stało?
-yyy no ten.. Dostałem z piłki.
-Gdzie?
-yyyy
-Marcelo nie wygłupiaj się, jak mi nie powierz, to Ci nie pomogę.
-No wiesz gdzie..
-Marcelo!
-Dobra tutaj- pokazał palcem swoje krocze.
-Trzeba było tak od razu, a nie..
-No, ale wiesz taki wstyd jest..
-Proszę Cię, siadaj zaraz coś poradzimy.
-Dzięki.
-Trzymaj- podałam mu lód i dałam tabletki przeciw bólowe.
-Dziękuje Ci mój aniele, z nieba mi spadłaś.
-Marcelo błagam. Siedź tu, przyjdę za parę minut.
-Dobrze.

Nie zdążyłam nawet zajrzeć do papierów, a usłyszałam huk.
Szybko podniosłam się i pobiegłam do gabinetu.
-Marcelo coś ty narobił?!
-No, ale to nie moja wina, chciało mi się kichać no i nie miałem chusteczek a tam leżały no i nachyliłem się i to spadło- zaczął się tłumaczyć a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Marcelo jak to jest, że Ciebie nie można na chwile samego zostawić żebyś nic nie narobił.
-Oj no przepraszam.
-Jak ta twoja żona z tobą wytrzymuje.
-No ej patrz, jaki jestem piękny- wyszczerzył się a ja znowu parsknęłam śmiechem.
-Idź już lepiej.
-No wiesz! 
Gdy wreszcie Marcelo wyszedł usiadłam na biurkiem i zaczęłam przeglądać kartoteki piłkarzy.
Uwielbiam tego piłkarza, on mnie zawsze podniesie na duchu, nawet o tym nie wiedząc, czuje się już lepiej niż rano.

***
Po paru godzinach do gabinetu wbiegł Sergio Ramos.
-Alisa chodź szybko na boisko.
Zabrałam apteczkę i pobiegłam za piłkarzem.

Na murawie leżał na moje nieszczęście Cristiano, gdy go zobaczyłam przed moimi oczami znowu pokazał się obraz z wczorajszej nocy, szybko odpędziłam od siebie te myśli i pobiegłam do cierpiącego piłkarza.
-Co ci jest?
-Noga- powiedział i syknął z bólu.
Dotknęłam jego kostki, ale szybko zabrał nogę.
-Dobra chłopaki pomóżcie mi go zabrać do gabinetu.
Już po paru minutach Ronaldo leżał na fotelu.
Ściągnęłam mu buta i obejrzałam kostkę.
-I co?
-Nie jest najlepiej, jest okropnie spuchnięta, podejrzewam skręcenie, musimy jechać do szpitala i tam zrobią Ci szczegółowe badania.
Zabrałam paru piłkarzy i ruszyliśmy do szpitala.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Ja poszłam zarejestrować Cristiano a jego zabrali na badania.

Po 2 godzinach wreszcie mogłam porozmawiać z lekarzem.
-Proszę pana i co z nim?
-A pani kim jest?
-Klubowym lekarzem to, co z nim?
-Ma skręconą kostkę nie zagra co najmniej przez miesiąc.
-Dobrze, jeśli mogę, to proszę o przesłanie kartoteki.
-Oczywiście.
-Do widzenia.

Niestety do domu musiałam wracać sama z piłkarzem i mój plan omijania Ronaldo legł w gruzach.
-Alis proszę, porozmawiajmy.
-Nie mamy o czym- powiedziałam oschle.
-Chyba jednak mamy.
-Ty już wczoraj wszystko powiedziałeś, a raczej pokazałeś.
-Proszę wysłuchaj mnie, ja naprawdę nie chciałem.
-W dupie mam twoje przeprosiny.
Podjechałam pod dom piłkarza, a on ostatni raz na mnie popatrzył i wyszedł.

Wróciłam do domu, powiedziałam tacie o stanie piłkarza i pobiegłam do pokoju.
Siedziałam na łóżku i płakałam całą noc. Czemu? Czemu mnie to tak boli? Przecież nic do niego nie czuje. To czemu to tak bardzo boli? Te i wiele innych pytań siedziały w mojej głowie a ja nie znałam na nie odpowiedzi.

***
No i mamy nowy rozdział nie jestem z niego zadowolona, przepraszam za błędy, ale rozdział pisany na szybko w następnych będą w lepszym świetle pokazywać Cristiano :D