***
Kilka dni później...
Kolejny nudny poranek, znowu to samo, toaleta, śniadanie i wjazd do pracy.
Siedziałam w swoim gabinecie i rozkoszowałam się chwilą spokoju co przy tych piłkarzach to nowość, oni czasami są jak małe dzieci przychodzą do mnie ze wszystkim, ale co zrobić?
***
Od kilku dni nie wiem co robić, na treningi chodzić nie mogę przez kontuzje, a dom mnie już przytłacza, każda moja myśl zwrócona jest w stronę Alisy, ale co mam zrobić? Spieprzyłem wszystko, zniszczyłem tak ważny dla mnie związek, nie mam już nic.
Od paru chwil ktoś dobijał się do drzwi, ale dopiero teraz to usłyszałem, powolnym krokiem ruszyłem do drzwi.
-Cześć.
-Hej Cris, coś ty taki nie w sosie?-zapytał Iker.
-A jaki mam być?
-A no tak..
Iker jako jedyny wiedział, co stało się tamtej nocy, wszyscy inni myśleli, że rozstaliśmy się w normalny sposób.
-Po co przyszedłeś?
-Przyszedłem sprawdzić jak się czujesz jak noga?
-Noga to najmniejszy problem.
-Nie umiesz zapomnieć?
-Nie.
-Dobra pomogę Ci, ale tylko dlatego, że ona cierpi, bo to, co zrobiłeś jest nie do pomyślenie.
-Wiem, to co mam robić?
-Alis uwielbia kwiaty, najbardziej białe róże.
-Ok, dzięki.
-Ja zbieram się pa.
-Cześć.
***
Właśnie uzupełniałam papiery, w ręku trzymałam kartę Ronaldo, znowu wspomnienia wróciły, szczęście, pocałunek i uderzenie.
Poczułam, że łzy napływają mi do oczu, zamrugałam kilkakrotnie powiekami, żeby je powstrzymać.
Nie, nie tym razem muszę być silna dla siebie.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, poprawiłam ubranie i wpuściłam gościa.
-Co tu robisz?- zapytałam oschle.
-Proszę, porozmawiajmy.
-Nie.
-Błagam tylko chwile.
-Dobra.
-To dla Ciebie- powiedział i zza siebie wyciągnął bukiet wielkich białych róż, a ja zaniemówiłam z wrażenia.
-Są piękne- powiedziałam i szczerze się uśmiechnęłam.
-Dla Ciebie.
-Dziękuje.
-Alis proszę Cię, wybacz mi, ja nie wiem, co mną wtedy kierowało, jestem największym debilem na świecie.
-To prawda.
-Ale proszę Cię, wybacz mi, błagam.
-Cristiano ja nie mogę.
-Czemu?
-Bo, bo..
-No właśnie, daj mi drugą szansę już nigdy tego nie zrobię.
-Dobrze, ale zostańmy tylko znajomymi.
-Dobrze- powiedział i przytulił mnie.
Może wreszcie czeka mnie coś dobrego w życiu, mam nadzieje, że teraz będzie już tylko lepiej.
***
-To, co robimy?- zapytał Dani, siadając na mojej kanapie.
-Nie wiem.
-Coś ty taki struty dzisiaj?
-Nie ważne.
-A jak tam w Madrycie?
-Ah..
-Mów.
-Pocałowałem ją.
-No, no, no toś się pośpieszył.
-Ale ona szybko to przerwała.
-To pierwsza dziewczyna, która Cię odtrąca.
-ha ha ha.
-Dobra idziemy do klubu.
-Ta.
Od tego dnia Alexis cały czas myślał o Alisie, ale czy to coś zmieni?
***
Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
Wiem rozdział do bani, nie mam weny, więc nie wiem kiedy pojawi się kolejny, ale wiem jedno jak zakończę blogi, to kończę z pisaniem.
No i szczęśliwego Nowego Roku życzę !! :)
poniedziałek, 30 grudnia 2013
poniedziałek, 2 grudnia 2013
Rozdział 8
***
Wstałam ociężale z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki.
Popatrzyłam w lustro i sama się przestraszyłam, miałam opuchnięte oczy, potargane włosy i rozmazany tusz.
Ogarnęłam się i zeszłam na dół, w kuchni siedział tata i pił kawę.
-Hej, opowiesz co się wczoraj stało?- spytał.
-Nic.
-Nie kłam, przecież widzę, że płakałaś.
-Nic tato naprawdę.
-No dobra, jak sama będziesz chciała to powiesz, idziesz ze mną do pracy?
-Jasne, tylko pozbieram rzeczy i zaraz będę.
-Ok.
***
Postanowiłam iść na przód, chociaż dalej mam przed oczami tamten moment boje się go jednak już postanowiłam, będę go omijać szerokim łukiem.
Kilkakrotnie zamrugałam, bo poczułam pod powiekami łzy, nie będę płakać przez tego dupka.
Ubrałam się i od razu ruszyłam do auta.
Całą drogę przebyliśmy w ciszy, cały czas myślałam o Ronaldo i o Sanchezie, nie wiem już co mam robić.
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos taty:
-Jesteśmy.
Nic nie opowiedziałam, ruszyłam do swojego gabinetu.
W środku znajdowało się biurko, dwa krzesła sofa i szafka z najpotrzebniejszymi lekami.
Z gabinetu przechodziło się do drugiego pokoju, w którym znajdowały się już najnowocześniejsze sprzęty do pomocy poszkodowanym piłkarzom.
Już po paru minutach usłyszałam pukanie do drzwi i po paru sekundach w środku znalazł się nie kto inny jak Marcelo.
-Cześć co się stało?
-yyy no ten.. Dostałem z piłki.
-Gdzie?
-yyyy
-Marcelo nie wygłupiaj się, jak mi nie powierz, to Ci nie pomogę.
-No wiesz gdzie..
-Marcelo!
-Dobra tutaj- pokazał palcem swoje krocze.
-Trzeba było tak od razu, a nie..
-No, ale wiesz taki wstyd jest..
-Proszę Cię, siadaj zaraz coś poradzimy.
-Dzięki.
-Trzymaj- podałam mu lód i dałam tabletki przeciw bólowe.
-Dziękuje Ci mój aniele, z nieba mi spadłaś.
-Marcelo błagam. Siedź tu, przyjdę za parę minut.
-Dobrze.
Nie zdążyłam nawet zajrzeć do papierów, a usłyszałam huk.
Szybko podniosłam się i pobiegłam do gabinetu.
-Marcelo coś ty narobił?!
-No, ale to nie moja wina, chciało mi się kichać no i nie miałem chusteczek a tam leżały no i nachyliłem się i to spadło- zaczął się tłumaczyć a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Marcelo jak to jest, że Ciebie nie można na chwile samego zostawić żebyś nic nie narobił.
-Oj no przepraszam.
-Jak ta twoja żona z tobą wytrzymuje.
-No ej patrz, jaki jestem piękny- wyszczerzył się a ja znowu parsknęłam śmiechem.
-Idź już lepiej.
-No wiesz!
Gdy wreszcie Marcelo wyszedł usiadłam na biurkiem i zaczęłam przeglądać kartoteki piłkarzy.
Uwielbiam tego piłkarza, on mnie zawsze podniesie na duchu, nawet o tym nie wiedząc, czuje się już lepiej niż rano.
***
Po paru godzinach do gabinetu wbiegł Sergio Ramos.
-Alisa chodź szybko na boisko.
Zabrałam apteczkę i pobiegłam za piłkarzem.
Na murawie leżał na moje nieszczęście Cristiano, gdy go zobaczyłam przed moimi oczami znowu pokazał się obraz z wczorajszej nocy, szybko odpędziłam od siebie te myśli i pobiegłam do cierpiącego piłkarza.
-Co ci jest?
-Noga- powiedział i syknął z bólu.
Dotknęłam jego kostki, ale szybko zabrał nogę.
-Dobra chłopaki pomóżcie mi go zabrać do gabinetu.
Już po paru minutach Ronaldo leżał na fotelu.
Ściągnęłam mu buta i obejrzałam kostkę.
-I co?
-Nie jest najlepiej, jest okropnie spuchnięta, podejrzewam skręcenie, musimy jechać do szpitala i tam zrobią Ci szczegółowe badania.
Zabrałam paru piłkarzy i ruszyliśmy do szpitala.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Ja poszłam zarejestrować Cristiano a jego zabrali na badania.
Po 2 godzinach wreszcie mogłam porozmawiać z lekarzem.
-Proszę pana i co z nim?
-A pani kim jest?
-Klubowym lekarzem to, co z nim?
-Ma skręconą kostkę nie zagra co najmniej przez miesiąc.
-Dobrze, jeśli mogę, to proszę o przesłanie kartoteki.
-Oczywiście.
-Do widzenia.
Niestety do domu musiałam wracać sama z piłkarzem i mój plan omijania Ronaldo legł w gruzach.
-Alis proszę, porozmawiajmy.
-Nie mamy o czym- powiedziałam oschle.
-Chyba jednak mamy.
-Ty już wczoraj wszystko powiedziałeś, a raczej pokazałeś.
-Proszę wysłuchaj mnie, ja naprawdę nie chciałem.
-W dupie mam twoje przeprosiny.
Podjechałam pod dom piłkarza, a on ostatni raz na mnie popatrzył i wyszedł.
Wróciłam do domu, powiedziałam tacie o stanie piłkarza i pobiegłam do pokoju.
Siedziałam na łóżku i płakałam całą noc. Czemu? Czemu mnie to tak boli? Przecież nic do niego nie czuje. To czemu to tak bardzo boli? Te i wiele innych pytań siedziały w mojej głowie a ja nie znałam na nie odpowiedzi.
***
No i mamy nowy rozdział nie jestem z niego zadowolona, przepraszam za błędy, ale rozdział pisany na szybko w następnych będą w lepszym świetle pokazywać Cristiano :D
Wstałam ociężale z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki.
Popatrzyłam w lustro i sama się przestraszyłam, miałam opuchnięte oczy, potargane włosy i rozmazany tusz.
Ogarnęłam się i zeszłam na dół, w kuchni siedział tata i pił kawę.
-Hej, opowiesz co się wczoraj stało?- spytał.
-Nic.
-Nie kłam, przecież widzę, że płakałaś.
-Nic tato naprawdę.
-No dobra, jak sama będziesz chciała to powiesz, idziesz ze mną do pracy?
-Jasne, tylko pozbieram rzeczy i zaraz będę.
-Ok.
***
Postanowiłam iść na przód, chociaż dalej mam przed oczami tamten moment boje się go jednak już postanowiłam, będę go omijać szerokim łukiem.
Kilkakrotnie zamrugałam, bo poczułam pod powiekami łzy, nie będę płakać przez tego dupka.
Ubrałam się i od razu ruszyłam do auta.
Całą drogę przebyliśmy w ciszy, cały czas myślałam o Ronaldo i o Sanchezie, nie wiem już co mam robić.
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos taty:
-Jesteśmy.
Nic nie opowiedziałam, ruszyłam do swojego gabinetu.
W środku znajdowało się biurko, dwa krzesła sofa i szafka z najpotrzebniejszymi lekami.
Z gabinetu przechodziło się do drugiego pokoju, w którym znajdowały się już najnowocześniejsze sprzęty do pomocy poszkodowanym piłkarzom.
Już po paru minutach usłyszałam pukanie do drzwi i po paru sekundach w środku znalazł się nie kto inny jak Marcelo.
-Cześć co się stało?
-yyy no ten.. Dostałem z piłki.
-Gdzie?
-yyyy
-Marcelo nie wygłupiaj się, jak mi nie powierz, to Ci nie pomogę.
-No wiesz gdzie..
-Marcelo!
-Dobra tutaj- pokazał palcem swoje krocze.
-Trzeba było tak od razu, a nie..
-No, ale wiesz taki wstyd jest..
-Proszę Cię, siadaj zaraz coś poradzimy.
-Dzięki.
-Trzymaj- podałam mu lód i dałam tabletki przeciw bólowe.
-Dziękuje Ci mój aniele, z nieba mi spadłaś.
-Marcelo błagam. Siedź tu, przyjdę za parę minut.
-Dobrze.
Nie zdążyłam nawet zajrzeć do papierów, a usłyszałam huk.
Szybko podniosłam się i pobiegłam do gabinetu.
-Marcelo coś ty narobił?!
-No, ale to nie moja wina, chciało mi się kichać no i nie miałem chusteczek a tam leżały no i nachyliłem się i to spadło- zaczął się tłumaczyć a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Marcelo jak to jest, że Ciebie nie można na chwile samego zostawić żebyś nic nie narobił.
-Oj no przepraszam.
-Jak ta twoja żona z tobą wytrzymuje.
-No ej patrz, jaki jestem piękny- wyszczerzył się a ja znowu parsknęłam śmiechem.
-Idź już lepiej.
-No wiesz!
Gdy wreszcie Marcelo wyszedł usiadłam na biurkiem i zaczęłam przeglądać kartoteki piłkarzy.
Uwielbiam tego piłkarza, on mnie zawsze podniesie na duchu, nawet o tym nie wiedząc, czuje się już lepiej niż rano.
***
Po paru godzinach do gabinetu wbiegł Sergio Ramos.
-Alisa chodź szybko na boisko.
Zabrałam apteczkę i pobiegłam za piłkarzem.
Na murawie leżał na moje nieszczęście Cristiano, gdy go zobaczyłam przed moimi oczami znowu pokazał się obraz z wczorajszej nocy, szybko odpędziłam od siebie te myśli i pobiegłam do cierpiącego piłkarza.
-Co ci jest?
-Noga- powiedział i syknął z bólu.
Dotknęłam jego kostki, ale szybko zabrał nogę.
-Dobra chłopaki pomóżcie mi go zabrać do gabinetu.
Już po paru minutach Ronaldo leżał na fotelu.
Ściągnęłam mu buta i obejrzałam kostkę.
-I co?
-Nie jest najlepiej, jest okropnie spuchnięta, podejrzewam skręcenie, musimy jechać do szpitala i tam zrobią Ci szczegółowe badania.
Zabrałam paru piłkarzy i ruszyliśmy do szpitala.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Ja poszłam zarejestrować Cristiano a jego zabrali na badania.
Po 2 godzinach wreszcie mogłam porozmawiać z lekarzem.
-Proszę pana i co z nim?
-A pani kim jest?
-Klubowym lekarzem to, co z nim?
-Ma skręconą kostkę nie zagra co najmniej przez miesiąc.
-Dobrze, jeśli mogę, to proszę o przesłanie kartoteki.
-Oczywiście.
-Do widzenia.
Niestety do domu musiałam wracać sama z piłkarzem i mój plan omijania Ronaldo legł w gruzach.
-Alis proszę, porozmawiajmy.
-Nie mamy o czym- powiedziałam oschle.
-Chyba jednak mamy.
-Ty już wczoraj wszystko powiedziałeś, a raczej pokazałeś.
-Proszę wysłuchaj mnie, ja naprawdę nie chciałem.
-W dupie mam twoje przeprosiny.
Podjechałam pod dom piłkarza, a on ostatni raz na mnie popatrzył i wyszedł.
Wróciłam do domu, powiedziałam tacie o stanie piłkarza i pobiegłam do pokoju.
Siedziałam na łóżku i płakałam całą noc. Czemu? Czemu mnie to tak boli? Przecież nic do niego nie czuje. To czemu to tak bardzo boli? Te i wiele innych pytań siedziały w mojej głowie a ja nie znałam na nie odpowiedzi.
***
No i mamy nowy rozdział nie jestem z niego zadowolona, przepraszam za błędy, ale rozdział pisany na szybko w następnych będą w lepszym świetle pokazywać Cristiano :D
piątek, 15 listopada 2013
Rozdział 7
***
-Co się tak szczerzysz?- zapytałam.
-A nie mogę?- uśmiechnął się.
-Jeśli chcesz.
-Co jemy na śniadanie?
-Hmmm mam ochotę na naleśniki.
-Ok to chodź zaraz zobaczysz jak mistrz przyrządza.
-Hahaha, już to widzę.
On jednak nic nie odpowiedział tylko urażony wyszedł z pokoju.
Szybko za nim pobiegłam.
-Oj już tak się nie obrażaj- powiedziałam i pocałowałam Portugalczyka.
-No dobra.
Po wspólnym posiłku Cristiano zawiózł mnie do domu.
W domu czekał już tata, jego mina nie była za dobra.
-Czemu nie powiedziałaś, że nie przyjdziesz na noc?
-Przepraszam, nie wiedziałam.
-Wnioskuje po tym, że randka się udała.
-No, jesteśmy razem.
-Nareszcie ile można było czekać.
-Tato!- krzyknęłam zdziwiona.
-No dobra już nic nie mówię.
-Kocham Cię- powiedziałam i przytuliłam tatę. Kochałam takie chwile, mimo tego, że mój ojciec jest szorstki potrafi być też miły i to w nim kocham.
***
Wróciłem wściekły do domu, nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, to, co zobaczyłem na okładce magazynu totalnie mnie załamało. Nic nie rozumiem, przecież powiedziała, że nic ją nie łączy z Ronaldo a teraz widzę jak się całują.
Ostatni raz rzuciłem okiem na zdjęcie i wyrzuciłem gazetę do kosza, nie miałem ochoty czytać nic w środku, bo wiem, że znalazłbym tam coś o niej.
Ta dziewczyna miała w sobie coś, co mnie do niej ciągnęło, jednak to wszystko nie ma znaczenia, teraz to już nieważne.
Chciałem z nią porozmawiać, zabrałem kluczyki od samochodu i szybko wybiegłem z domu.
***
Siedziałam przed telewizorem i oglądałam mecz.
Niespodziewanie zadzwonił dzwonek, myślałam, że to Cristiano wrócił już z treningu, szybko pobiegłam otworzyć drzwi.
-Co ty tutaj robisz?- zapytałam, gdy zobaczyłam Chilijczyka.
-Przyszedłem pogadać.
-Dobrze wejdź. To o czym chciałeś porozmawiać?
-Powiedziałaś, że nic cię nie łączy z Ronaldo.
-No bo nie łączyło- odparłam zgodnie z prawdą.
-A jak jest teraz?
-Jesteśmy parą.
-Ha czyli tak z dnia na dzień Ci się odwidziało?
-A co Ci do tego?!
-Nic! Dobra widzę, że nie jestem tu mile widziany do widzenia.
Pobiegłam za Alexisem, już był przy samochodzie, jednak odwrócił się i podbieg do mnie. Zanim zdążyłam coś powiedzieć przywarł do moich ust a ja, zamiast go odepchnąć oddawałam pocałunki.
Miał takie miękkie usta, idealne do całowania.
-Czyli to tak się zabawiasz, jak mnie nie ma?!- usłyszałam z daleka krzyk, od razu odskoczyłam do piłkarza.
-To nie tak- próbowałam coś powiedzieć, ale on mi przerwał.
-Czyli ja Ci już nie wystarczam?!
Podbiegł do Sancheza i uderzył go w twarz.
Szybko do nich podbiegłam i odciągnęłam Portugalczyka.
-Cristiano! Wejdź do domu, zaraz porozmawiamy.
Alexis popatrzył na mnie, po jego twarzy zaczęła spływać krew, nim się obejrzałam wsiadł do auta i odjechał.
Wróciłam do domu w celu porozmawiania z Cristiano, naprawdę mi na nim zależało, chciałam z nim być.
-Co masz mi do powiedzenia?!- krzyknął.
-Cristiano daj mi to wytłumaczyć.
-Tu nie ma co tłumaczyć!- ryknął i zrobił coś, czego się nie spodziewałam.
Po chwili leżałam na ziemi i trzymałam się za bolący policzek, zaczęłam płakać.
-Alis ja nie chciałem, nie wiem czemu to zrobiłem, proszę wybacz mi- podszedł do mnie, ale ja szybko się odsunęłam.
***
Cristiano..
Co ja zrobiłem! Uderzyłem dziewczynę, kobietę, którą jak mi się wydawało, kocham. Boże co ja zrobiłem. Próbowałem do niej podejść, ale się odsunęła.
Już wiedziałem, że nigdy mi tego nie wybaczy, boi się mnie.
Zaprzepaściłem jedyną szansę, nie naprawię już tego, ona mi nie wybaczy.
Wszystko zniszczyłem...
***
No i jest wreszcie rozdział pisany na szybko i wcale mi się nie podoba nie wiem co będzie dalej muszę coś wymyślić przepraszam już za zachowanie Ronaldo, ale coś musi się dziać a także przepraszam za wszystkie błędy.
Bardzo proszę o komentarze.
Do następnego!
piątek, 18 października 2013
Rozdział 6
***
Weszłam
na stadion i od razu skierowałam się na murawę, gdzie ćwiczyli
już piłkarze.
Po
krótkim przywitaniu usiadłam na ławce rezerwowych i obserwowałam
trening.
-Alis
podejdź tu- krzyknął mój tata.
-Co
się stało?
-Wiem, że zdałaś studia śpiewająco i za to Ci gratuluje i chciałbym Ci zaproponować pracę u nas w klubie.
-Wiem, że zdałaś studia śpiewająco i za to Ci gratuluje i chciałbym Ci zaproponować pracę u nas w klubie.
Nasza
lekarka odeszła na macierzyńskie, dlatego zwolniło się miejsce, chciałabyś?
-Jasne,
dzięki- przytuliłam go.
-Nie
ma za co.
-Kiedy
mogę zacząć?
-Nawet
dziś tylko teraz idę pozałatwiać parę spraw, a ty dokończ za mnie
trening, wiesz co robić- uśmiechnął się i odszedł.
Cieszyłam
się, że tata załatwił mi pracę, jestem dorosła i muszę zacząć
zarabiać na siebie.
A
praca w klubie mi w tym pomoże, szkoda tylko, że tu, ale od
czegoś trzeba zacząć.
Uśmiechnęłam
się w duchu i ruszyłam w stronę piłkarze, którzy korzystali z
chwili przerwy i zaczęli się wygłupiać.
-Chłopaki
cisza!- krzyknęłam a oni od razu ucichli- No więc tata musiał
pozałatwiać parę spraw więc ja dokończę trening.
-A
co będziemy robić pani trener- uśmiechnął się Marcelo.
-Na
razie ćwiczenia z piłką potem strzały i stałe fragmenty gry, a
potem mecz.
-Tak
jest!
***
Po
półtorej godzinie zwołałam do siebie piłkarzy.
-Dobrze
na dzisiaj koniec, a następnym razem przestańcie się tak wygłupiać
i zacznijcie ciężko ćwiczyć jak chcecie być najlepsi- tu znacząco
spojrzałam na Ronaldo.
-Tak
jest!
-No
to teraz do szatni.
Po
chwili już ich nie było, a na murawę wszedł tata.
-Mam
dobre wieść zaczynasz od jutra.
-Dziękuje.
-To
co jedziemy do domu?
-Tak.
***
Zapowiadało
się popołudnie przed telewizorem, ale moje błogie lenistwo przerwał dzwonek do drzwi.
-Co
ty tu robisz?
-Przyszedłem
Cię odwiedzić.
-Tak
sobie przyszedłeś jakoś Ci nie wierzę Cristiano.
-No
dobra, mam pytanie masz może ochotę wybrać się dzisiaj ze mną do
restauracji?
-Nie
mam czasu- odparłam oschle.
-Proszę albo powiem ojcu o Sanchezie.
-Dobra- powiedziałam niechętnie.
-Dobra- powiedziałam niechętnie.
-No
to będę o 20.
Co
mogłam zrobić? Zgodziłam się, nie miałam innego wyjścia, tata
nie mógł się dowiedzieć o Alexisie.
Na
jego wspomnienie, od razu uśmiech pojawiał się na mojej twarzy.
Postanowiłam
wybrać strój na wieczór.
***
Tak
jak obiecywał, punktualnie o 20 usłyszałam dzwonek do drzwi,
pożegnałam się z tatą, który wyglądał na zadowolonego i
wsiadłam do auta Portugalczyka.
-Hej.
-Cześć.
-To
gdzie mnie zabierasz?
-Niespodzianka- odparł tajemniczo.
Resztę
drogi przebyliśmy w ciszy.
Po
20 minutach Cristiano zaparkował na parkingu i otworzył mi drzwi.
W
restauracji było wspaniale, wbrew moim oczekiwaniom Cris nie
zachowywał się dzisiaj jak zwykły cham czy dupek, był świetny
taki miły, przyjacielski.
-Jest
świetnie.
-No
to chodź, zabiorę Cię jeszcze w jedno miejsce.
-Dobrze.
Po
paru minutach marszu Cris zakrył mi oczy.
-Mogę
już otworzyć?
-Jeszcze
nie, zaczekaj.
-Dobrze.
-No
teraz możesz.
Odsłonił
ręce, a moim oczom ukazało się piękne wzgórze, było widać z
niego cały Madryt.
-I
co podoba się?
-Tak,
tu jest tak magicznie- odparła zachwycona.
-Wiem,
niedawno odkryłem to miejsce.
Rozmawialiśmy
jeszcze długo, zaczynało robić się zimno, przez co zatrzęsłam
się, Cris to zauważył i oddał mi swoją marynarkę.
-Dziękuje.
-Alisa
posłuchaj mnie, wiem, że wiele razy zachowywałem się jak dupek,
przepraszam Cię za to, ale muszę Ci coś powiedzieć.
Podobasz
mi się, jesteś piękną dziewczyną, ja chyba zakochałem się w Tobie.
-Cris
ja nie wiem co powiedzieć- zatkało mnie, nie wiedziałam co mam
robić, nie spodziewałam się tego.
-Nic
nie mów- zbliżył swoją twarz do mojej i delikatnie musnął moje
usta, gdy zobaczył, że nie stawiam oporu, całował coraz mocniej i
śmielej, a ja, nie wiem czemu oddawałam jego pocałunki.
-Będziesz
moją dziewczyną? Proszę, chociaż spróbujmy, jak nam nie wyjdź
zostawię Cię w spokoju.
Popatrzyłam
na niego i powiedziałam.
-Dobrze.
-Dobrze.
Cris
słysząc to podniósł mnie z ziemi i okręcił wokół własnej osi.
-Postaw
mnie.
-Dobrze- lekko
pocałował moje usta i ruszyliśmy do domu.
***
Ten
wieczór zaliczam do udanych, całkowicie zmieniłam swoje podejście
do Cristiano, jesteśmy parą, co z tego wyjdzie to nie wiem.
Lecz
jakaś część mnie ciągnęła mnie do Alexisa...
***
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam.
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam.
Nie wyrabiam już i dlatego rozdział z takim opóźnieniem, następny postaram się dodać za tydzień lub dwa papa :*
czwartek, 26 września 2013
Rozdział 5
***
Obudziłam
się w fatalnym stanie, powoli otworzyłam oczy i podniosłam się do
pozycji siedzącej.
Rozejrzałam
się po pokoju i zaniemówiłam.
Gdzie
jestem?
Nie
pamiętam za wiele ze wczoraj a tym bardziej tego, jak znalazłam się
tutaj.
Usłyszałam
ciche chrapanie, odwróciłam się i zobaczyłam mężczyznę śpiącego po drugiej stronie łóżka, teraz to kompletnie nic nie
rozumiałam.
Po
cichu wstałam i ruszyłam do łazienki.
Po
doprowadzeniu siebie do porządku, wróciłam do pokoju.
Zauważyłam,
że zaczyna się budzić.
-Dzień
dobry- powiedział zaspanym głosem.
-Cześć,
możesz mi to wytłumaczyć?
-Ale
co?-Jak to co?! Jak ja się tu znalazłam?- krzyknęłam.
-Spokojnie,
zaraz wszystko Ci wytłumaczę.
-Dobrze.
-To
ile pamiętasz ze wczoraj?
-Pamiętam,
że tańczyliśmy razem, a potem już nic.
Uśmiechnęłam
się na samą myśl o wczorajszym tańcu.
-Ok,
no to tak, tańczyliśmy ze sobą, potem poszliśmy do stolika po
paru drinkach ledwo trzymałaś się na nogach, więc zaproponowałem,
że wezmę Cię do hotelu i rano odwiozę.
-A
co z Sarą?
Dopiero
teraz przypomniałam sobie o przyjaciółce.
-Spokojnie,
mój przyjaciel ją znał, więc odwiózł do domu.
Kamień
spadł mi z serca Iker zabiłby mnie jak by coś jej się stało, on
kocha ją nad życie.
-Dobrze
możesz zawieźć mnie do Sary?
-Jasne,
tylko się ubiorę.
Po
dwudziestu minutach byliśmy już w samochodzie, całą drogę przebyliśmy bez rozmów, dla mnie to dobrze, nie wiem, o czym
miałabym z nim rozmawiać.
Zaparkował
pod domem, już miałam wychodzić, kiedy przypomniało mi się coś.
-Dziękuje
za wszystko.
-Nie
ma za co, zawsze do usług.
-Trzymaj
się, a i jeszcze jedno ja nie jestem z Ronaldo.
Zanim
zdążył coś powiedzieć, pobiegłam w stronę drzwi.
***
Po
paru chwilach drzwi otworzył mi Iker.
-Cześć
jest Sara?
-Tak,
wejdź. Jak impreza?
-Nie
przypominaj mi, właśnie o tym muszę z nią pogadać.
-Mam
się bać?
-Ty
nie, ale ona powinna.
Po
paru minutach do salonu weszła Sara.
-O
cześć.
-Ja
Cię zabije!- krzyknęłam zła.
-Co
się stało?
-Jak
to co?! Ostatni raz z tobą wychodzę, przez ciebie wylądowałam w
łóżku z Alexisem!
-Uuuu
no to było warto- odparła zadowolona.
-Przestań.
-Proszę Cię, to nie moja wina, że trochę za dużo wypiłyśmy.
-Taa.
-A
no właśnie jak to się stało, że o 3 w nocy przyprowadził Cię
tu Gerard i do tego ty ledwo trzymałaś się na nogach- do rozmowy
wtrącił się Iker.
-Nie
moja wina, że oni też byli wczoraj w klubie, a jak znalazłam się w
domu to sama nie wiem.
-Ale
ja wiem, Alexis mi powiedział, że jego przyjaciel Cię znał i
odwiózł do domu.
-No
to było wczoraj fajnie, kiedy to powtarzamy?- zapytała Sara a my z
Ikerem popatrzyliśmy na nią wrogo.
-No
co?
-Chodźcie
tu- powiedziałam i ich przytuliłam, kocham ich ponad życie, są dla
mnie jak rodzina.
-Dobra
ja będę się zbierać, czeka na mnie rozmowa z tatą.
-Trzymaj
się, jesteśmy z tobą.
***
Wyszłam
i pieszo pokonałam drogę do domu.
Drzwi
otworzył mi zdenerwowany tata.
-Alisa?! Gdzieś ty była całą noc?
-Na
imprezie, a potem u Sary.
-Czemu
nie dałaś mi znać, wiesz jak ja się martwiłem?
-Przepraszam
telefon mi się rozładował- odparłam.
-Nie
rób mi tego więcej.
-Dobrze.
-A
jak było na imprezie?
-Ciekawie.
Pożegnałam
się z tatą i poszłam do pokoju.
***
Rok
szkolny zmierzał ku końcowi, ostatni rok studiów był bardzo
ciężki, ale jakoś przeszłam przez niego, zaraz po wakacjach
zaczynam szukać jakiejś pracy, może tata mi pomoże?
***
No i mamy nowy rozdział, mi osobiście się nie podoba, ale zostawiam do waszej oceny.
A i przepraszam, że tak szybko zmieniam daty, wiem, że jest za młoda na kończenie studiów, ale to jest na potrzeby opowiadania, które i tak jest fikcją, więc można trochę pozmieniać :)
No dobra to ja się z wami żegnam papa :*
niedziela, 15 września 2013
Rozdział 4
***
Wróciłam do domu wykończona, szybko się przebrałam i położyłam, jednak na moje nieszczęście nie mogłam zasnąć.
Cały czas myślałam o nim, o właścicielu chyba najpiękniejszych oczu na świecie, kiedy przypomną sobie te parę chwil, kiedy mogłam z nim porozmawiać, to na mojej twarzy pojawia się wielki uśmiech.
Alexis ma coś w sobie, nie wiem co, ale nie da się o nim ot tak zapomnieć.
Jednak to nie jest takie proste, jak tata dowie się, że go spotkałam, a co gorsza z nim rozmawiałam to już po mnie.
Mnie zamknie w domu a jego zabije..
I to są minusy, kocham mojego ojca, ale na punkcie Barcelony jest przewrażliwiony.
Zamknęłam oczy i odpłynęłam.
***
Obudziłem się rano skacowany, jak imprezować to na całego.
Niewiele pamiętam z wczorajszego dnia, siedzieliśmy w pokoju u Gerarda i Carlesa i graliśmy w karty i piliśmy piwo, a potem urwał mi się film.
***
Powoli podniosłem się z podłogi i rozejrzałem po pomieszczeniu.
Gerard i Pedro spali przytuleni na kanapie, na nich spał Dani.
Pod stołem spał Victor.
Cały pokój wyglądał okropnie.
Ruszyłem chwiejnym krokiem w stronę łazienki.
Po wyjściu natknąłem się na Xaviego.
-Siema Alex.
-Hej- odparłem słabo.
-Widzę, że kac doskwiera.
-Taaa a ty nie masz kaca?
-Nie, ktoś musiał was pilnować, szczególnie po tym, co wczoraj chcieliście zrobić.
-Co się wczoraj wydarzyło?!
-Ha! Na początku była to niewinna gra w karty, a potem graliście w butelkę na nietypowe wyzwania. Musieliśmy was z Leo pół godziny zatrzymywać, bo chcieliście iść o 3 w nocy na basen.
-O matko...
-No było ciekawie- odparł ze śmiechem.
Chcesz coś jeść?
-Pewnie.
Ruszyłem za Hernandezem do kuchni.
***
Obudziłam się rano, przebrałam się i zeszłam do kuchni.
Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam przed telewizorem.
Znudzona wyłączyłam telewizor.
Po chwili w domu rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu.
-Halo?
-Cześć Alis, co byś powiedziała na wyjście na zakupy?
-Pewnie a z jakiej to okazji?
-Wyciągam Cię wieczorem do klubu.
-Ooo, to o której?
-Może za pół godziny przed centrum handlowym?
-Ok to do zobaczenia.
-Cześć.
Szybko pobiegłam na górę i przebrałam się w to i ruszyłam pod wskazany adres.
Po paru minutach byłam na miejscu, gdzie czekała już Sara.
-Hej.
-Cześć idziemy?
-Jasne.
Po 3 godzinach biegania po sklepach wreszcie wybrałam strój na wyjście.
Pożegnałam się z Sarą i ruszyłam w stronę domu.
***
Nie wiem jak to się stało, ale Gerard jakoś wybłagał dzień wolnego.
Postanowiliśmy zostać dłużej w Madrycie i dzisiaj się zabawić.
Ja, Dani, Gerard i Cesc weszliśmy z powrotem do hotelu.
Resztę dnia spędziliśmy na błogim lenistwie.
***
O godzinie 19 zadzwonił dzwonek do drzwi, ubrana w to ruszyłam w stronę samochodu, przywitałam się z Sarą i Ikerem, który dzisiaj robił za naszego szofera.
Po paru minutach byłyśmy już w klubie.
Usiadłyśmy do stolika i zamówiłyśmy drinki.
Czas zleciał nam na zabawie i rozmowach.
Siedziałam i rozmawiałam z Sarą, w pewnym momencie do klubu weszło 4 mężczyzn, niby to nic takiego jednak kogoś mi przypominali a jeden z nich najbardziej.
Postanowiłam się im przyjrzeć, zostawiłam Sarę przy stoliku i powoli ruszyłam w stronę grupy.
Po chwili jeden z nich podniósł głowę, teraz już byłam pewna, kto to jest.
-No pięknie- powiedziałam sama do siebie i szybko ruszyłam w stronę stolika.
-Jest tyle klubów w Madrycie, a oni musieli właśnie wybrać ten i co oni tu robią powinni być w Barcelonie?- mówiłam sama do siebie.
-Co się stało?- zapytała Hiszpanka.
-Popatrzy za siebie.
Odwróciła się i dopiero teraz ich zauważyła.
-Ooo, idź do niego!- krzyknęła.
-Chyba śnisz, nigdy tam nie pójdę.
-Ale chciałaś z nim porozmawiać.
-Tak, ale nie wiedziałam, że nastąpi to tak szybko.
-Narzekasz, masz taką okazję a ją marnujesz.
***
Usiedliśmy przy jednym ze stolików, chłopaki oczywiście zamówili drinki.
Rozejrzałem się po klubie, mój wzrok przykuła pewna blondynka.
Wydawało mi się, że ją znam.
-Na co się tak parzysz?
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Gerarda.
-Na nic.
Piłkarz odwrócił się i rozejrzał po klubie.
-Idź do niej zagadać.
-Nie mogę.
-Nie marudź, tylko idź.
-Dobra- odparłem i podniosłem się.
***
Niepewnym krokiem ruszyłem w stronę stolika, gdzie siedziały dwie dziewczyny.
Dopiero z bliska zobaczyłem kto to jest.
Zawahałem się, ale podszedłem.
-Cześć, mogę prosić do tańca- wyciągnąłem ręką w kierunku blondynki.
-Nie wiem.
-Nie daj się prosić- uśmiechnąłem się szeroko.
-No dobrze.
***
Chwyciłam jego dłoń i ruszyliśmy na parkiet.
-Alisa, co robisz w tym klubie?
-Chciałam się zabawić a ty? Z tego co wiem, to piłkarze dzisiaj wrócili do Barcelony.
-Tak, ale my dostaliśmy dzień wolnego i postanowiliśmy wybrać się do klubu.
Przetańczyliśmy parę piosenek, z głośnika poleciała wolna melodia, niepewnie oparłam głowę na ramieniu piłkarza. Czułam się tak bezpiecznie.
Po piosence ruszyłam do stolika.
Zamówiłam kilka drinków, a potem urwał mi się film.
***
No i mamy nowy rozdział przepraszam, że tak późno, ale szkoła już mnie męczy, w tym tygodniu miałam chyba z 10 kartkówek.
Komputer mam zepsuty i na innych blogach rozdziały pojawią się jak tylko dostane go z powrotem i nadrobię zaległości u was.
Zapraszam do czytania i komentowania.
To do nowego :P
:*
Wróciłam do domu wykończona, szybko się przebrałam i położyłam, jednak na moje nieszczęście nie mogłam zasnąć.
Cały czas myślałam o nim, o właścicielu chyba najpiękniejszych oczu na świecie, kiedy przypomną sobie te parę chwil, kiedy mogłam z nim porozmawiać, to na mojej twarzy pojawia się wielki uśmiech.
Alexis ma coś w sobie, nie wiem co, ale nie da się o nim ot tak zapomnieć.
Jednak to nie jest takie proste, jak tata dowie się, że go spotkałam, a co gorsza z nim rozmawiałam to już po mnie.
Mnie zamknie w domu a jego zabije..
I to są minusy, kocham mojego ojca, ale na punkcie Barcelony jest przewrażliwiony.
Zamknęłam oczy i odpłynęłam.
***
Obudziłem się rano skacowany, jak imprezować to na całego.
Niewiele pamiętam z wczorajszego dnia, siedzieliśmy w pokoju u Gerarda i Carlesa i graliśmy w karty i piliśmy piwo, a potem urwał mi się film.
***
Powoli podniosłem się z podłogi i rozejrzałem po pomieszczeniu.
Gerard i Pedro spali przytuleni na kanapie, na nich spał Dani.
Pod stołem spał Victor.
Cały pokój wyglądał okropnie.
Ruszyłem chwiejnym krokiem w stronę łazienki.
Po wyjściu natknąłem się na Xaviego.
-Siema Alex.
-Hej- odparłem słabo.
-Widzę, że kac doskwiera.
-Taaa a ty nie masz kaca?
-Nie, ktoś musiał was pilnować, szczególnie po tym, co wczoraj chcieliście zrobić.
-Co się wczoraj wydarzyło?!
-Ha! Na początku była to niewinna gra w karty, a potem graliście w butelkę na nietypowe wyzwania. Musieliśmy was z Leo pół godziny zatrzymywać, bo chcieliście iść o 3 w nocy na basen.
-O matko...
-No było ciekawie- odparł ze śmiechem.
Chcesz coś jeść?
-Pewnie.
Ruszyłem za Hernandezem do kuchni.
***
Obudziłam się rano, przebrałam się i zeszłam do kuchni.
Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam przed telewizorem.
Znudzona wyłączyłam telewizor.
Po chwili w domu rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu.
-Halo?
-Cześć Alis, co byś powiedziała na wyjście na zakupy?
-Pewnie a z jakiej to okazji?
-Wyciągam Cię wieczorem do klubu.
-Ooo, to o której?
-Może za pół godziny przed centrum handlowym?
-Ok to do zobaczenia.
-Cześć.
Szybko pobiegłam na górę i przebrałam się w to i ruszyłam pod wskazany adres.
Po paru minutach byłam na miejscu, gdzie czekała już Sara.
-Hej.
-Cześć idziemy?
-Jasne.
Po 3 godzinach biegania po sklepach wreszcie wybrałam strój na wyjście.
Pożegnałam się z Sarą i ruszyłam w stronę domu.
***
Nie wiem jak to się stało, ale Gerard jakoś wybłagał dzień wolnego.
Postanowiliśmy zostać dłużej w Madrycie i dzisiaj się zabawić.
Ja, Dani, Gerard i Cesc weszliśmy z powrotem do hotelu.
Resztę dnia spędziliśmy na błogim lenistwie.
***
O godzinie 19 zadzwonił dzwonek do drzwi, ubrana w to ruszyłam w stronę samochodu, przywitałam się z Sarą i Ikerem, który dzisiaj robił za naszego szofera.
Po paru minutach byłyśmy już w klubie.
Usiadłyśmy do stolika i zamówiłyśmy drinki.
Czas zleciał nam na zabawie i rozmowach.
Siedziałam i rozmawiałam z Sarą, w pewnym momencie do klubu weszło 4 mężczyzn, niby to nic takiego jednak kogoś mi przypominali a jeden z nich najbardziej.
Postanowiłam się im przyjrzeć, zostawiłam Sarę przy stoliku i powoli ruszyłam w stronę grupy.
Po chwili jeden z nich podniósł głowę, teraz już byłam pewna, kto to jest.
-No pięknie- powiedziałam sama do siebie i szybko ruszyłam w stronę stolika.
-Jest tyle klubów w Madrycie, a oni musieli właśnie wybrać ten i co oni tu robią powinni być w Barcelonie?- mówiłam sama do siebie.
-Co się stało?- zapytała Hiszpanka.
-Popatrzy za siebie.
Odwróciła się i dopiero teraz ich zauważyła.
-Ooo, idź do niego!- krzyknęła.
-Chyba śnisz, nigdy tam nie pójdę.
-Ale chciałaś z nim porozmawiać.
-Tak, ale nie wiedziałam, że nastąpi to tak szybko.
-Narzekasz, masz taką okazję a ją marnujesz.
***
Usiedliśmy przy jednym ze stolików, chłopaki oczywiście zamówili drinki.
Rozejrzałem się po klubie, mój wzrok przykuła pewna blondynka.
Wydawało mi się, że ją znam.
-Na co się tak parzysz?
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Gerarda.
-Na nic.
Piłkarz odwrócił się i rozejrzał po klubie.
-Idź do niej zagadać.
-Nie mogę.
-Nie marudź, tylko idź.
-Dobra- odparłem i podniosłem się.
***
Niepewnym krokiem ruszyłem w stronę stolika, gdzie siedziały dwie dziewczyny.
Dopiero z bliska zobaczyłem kto to jest.
Zawahałem się, ale podszedłem.
-Cześć, mogę prosić do tańca- wyciągnąłem ręką w kierunku blondynki.
-Nie wiem.
-Nie daj się prosić- uśmiechnąłem się szeroko.
-No dobrze.
***
Chwyciłam jego dłoń i ruszyliśmy na parkiet.
-Alisa, co robisz w tym klubie?
-Chciałam się zabawić a ty? Z tego co wiem, to piłkarze dzisiaj wrócili do Barcelony.
-Tak, ale my dostaliśmy dzień wolnego i postanowiliśmy wybrać się do klubu.
Przetańczyliśmy parę piosenek, z głośnika poleciała wolna melodia, niepewnie oparłam głowę na ramieniu piłkarza. Czułam się tak bezpiecznie.
Po piosence ruszyłam do stolika.
Zamówiłam kilka drinków, a potem urwał mi się film.
***
No i mamy nowy rozdział przepraszam, że tak późno, ale szkoła już mnie męczy, w tym tygodniu miałam chyba z 10 kartkówek.
Komputer mam zepsuty i na innych blogach rozdziały pojawią się jak tylko dostane go z powrotem i nadrobię zaległości u was.
Zapraszam do czytania i komentowania.
To do nowego :P
:*
piątek, 13 września 2013
INFORMACJA
Wiem, rozdział miał pojawić się w zeszłym tygodniu przepraszam was :(
Dzisiaj mi się zepsuł laptop i nie wiem kiedy mi go naprawią...
Postaram się dodać nowy rozdział jutro wieczorem albo w niedziele a także na http://moje-zycie-w-barcelonie.blogspot.com/
Jeszcze raz przepraszam i do zobaczenia :)
Dzisiaj mi się zepsuł laptop i nie wiem kiedy mi go naprawią...
Postaram się dodać nowy rozdział jutro wieczorem albo w niedziele a także na http://moje-zycie-w-barcelonie.blogspot.com/
Jeszcze raz przepraszam i do zobaczenia :)
wtorek, 3 września 2013
Rozdział 3
***
Po
wycieczce wróciłam do domu, zmęczona dzisiejszym dniem położyłam się i od razu zasnęłam.
Śnił
mi się właściciel chyba najpiękniejszych oczów na świecie...
***
Rano
wstałam z wielkim uśmiechem na twarzy, wspominając wczorajszy dzień
i noc.
Zeszłam
na dół, gdzie siedział tata.
-Jak
było na wycieczce?
-Fajne,
widziałam dużo ciekawych miejsc.
-Cieszę
się, zbieraj się do szkoły, bo się spóźnisz.
-Dobrze
pa tato.
-Pa.
Dzień
w szkole minął mi szybko, nawet bardzo szybko, nie wiem czym było
to spowodowane, może moim dobrym samopoczuciem?
***
Od razu po szkole poszłam do Ikera i Sary.
-Hej mała opowiadaj, jak było na wycieczce?- powiedziała pani domu i
podała mi herbatę.
-Świetnie,
Barcelona jest piękna...
-Ale
chyba nie lepsza niż Madryt?- tym razem odpowiedział Iker i poruszył
zabawnie brwiami.
-Czy
ja wiem..
-Dobra, ale opowiadaj jak było na stadionie poznałaś piłkarzy?
Opowiedziałam
im wszystko, uwielbiałam spędzać z nimi czas, są wspaniali.
***
Wstałem
i od razu chwyciłem się za głowę, rozejrzałem się po pokoju i
zobaczyłem stertę porozrzucanych butelek po piwie, chyba
przegięliśmy wczoraj z Danim.
Ostatnie
co pamiętam to gra w fife, a potem nic.
Na
resztkach sił doszedłem do kuchni i od razu rzuciłem się na
butelkę wody.
Wziąłem
prysznic i trochę się ogarnąłem, dopiero teraz zobaczyłem, która
jest godzina.
-O
cholera! Dani
wstawaj!
-Nie
drzyj się tak bo mi głowa pęka- odparł słabo.
-Wstawaj, za 15 minut musimy być na treningu.
Ten
jak to usłyszał, w ekspresowym tempie ogarnął się i pojechaliśmy
na trening.
Zdyszani
wbiegliśmy na murawę.
-Sanchez,
Alves gdzie wyście byli?! Pojutrze gramy mecz z Realem a wy się
spóźniacie?!- krzyknął wściekły.
-Przepraszamy
trenerze.
Ze
spuszczonymi głowami ruszyliśmy w stronę piłkarzy.
***
Dwa
dni minęły bardzo szybko, dzisiaj miał odbyć się uwielbiany
przeze mnie mecz, a mianowicie Gran Derby.
Dzień
zleciał szybko, o 19 pojechałam z tatą na stadion.
Przywitałam
się z piłkarzami i usiadłam na ławkę rezerwowych.
Ubrana
oczywiście w trenerską koszulkę Realu.
O
20.45 piłkarze zaczęli wychodzić z tunelu.
W
tłumie odnalazłam jego, osobę, która ostatni śni mi się po
nocach, Alexisa...
Mecz
był bardzo zacięty, po 20 minutach Barcelona prowadziła 1-0 po
golu młodziutkiego Tello.
Królewscy
w skupieniu grali piłką, niby wszystko im wychodziło, ale nie
umieli strzelić bramki, tata chodził przy linii boiska i krzyczał
na piłkarzy.
W
doliczonym czasie 1 połowy gola wyrównującego strzelił Ronaldo.
Piłkarze zeszli do szatni a ja pogrążyłam się w rozmyśleniach.
Nawet
nie wiem, kiedy zaczęła się druga połowa, nie była jednak tak
dynamiczna co pierwsza, oby dwie drużyny były zmęczone i to było
widać.
Mecz
zakończył się wynikiem 2-2, na listę strzelców wpisał się
jeszcze Ozil i Alexis.
Parzyłam, jak kibica opuszczają stadion, po chwili została sama.
Posiedziałam
chwile i ruszyłam do wyjścia.
Szłam
wolnym krokiem, jak na złość wpadłam na
kogoś.
Szybko
jednak się podniosłam i popatrzyłam na winowajcę, oniemiałam, znowu zobaczyłam te oczy...
-Jak
widać.
-Alisa
tak?
Potrząsnęłam
głową.
-Znowu
na siebie wpadamy.
-Chyba
los tak chciał.
Dopiero
teraz popatrzył na moją koszulkę.
-Jak
to jest możliwe, że taka piękna dziewczyna kibicuje Realowi?
-Taka
praca.
-Pracujesz
tu?- zapytał zdziwiony.
-Nie
zupełnie.
Chciał
coś jeszcze powiedzieć, ale z daleka dobiegł nas krzyk.
-O
tu jesteś kochanie.
Poczułam
jak czyjaś ręka spoczywa na moim ramieniu.
-To
ja już będę się zbierał- powiedział speszony Alexis.
-Nie
to nie tak.
Chciałam
jeszcze coś powiedzieć, ale jego już nie było.
-Czemu
to zrobiłeś?!
Popatrzyłam
na niego morderczym wzrokiem i szybko zrzuciłam jego rękę.
-Hmm
ciekawe co by powiedział twój tata jakby się dowiedział, że jego córka
flirtuje z piłkarzem Barcy. Ja tylko ratowałem Ci życie.
-To
więcej tego nie rób- wysyczałam i wściekła opuściłam stadion.
I
co ja mam zrobić? Tak dobrze rozmawiało mi się z Alexem, ale on
oczywiście musiał wszystko zepsuć, kochany Cristiano zawsze musi
się do wszystkiego wpieprzać.
Muszę
porozmawiać z Alexisem, nie wiem czemu chcę to zrobić, ale zależy
mi na nim, muszę mu to wyjaśnić, jeszcze nie wiem jak ale zrobię to..
***
No i jest nowy, pisany na szybko, ale jest.
Ja jestem po 1 dniu w szkole, a już jestem zmęczona.
Rozdziały powinny pojawiać się co tydzień w weekend.
Zapraszam także na inne moje opowiadania.
moje-zycie-w-barcelonie.blogspot.com - o Leo Messim.
http://milosc-i-fcb.blogspot.com/ - o Davidze Villi i Jordim Albie.
To do nowego :)
wtorek, 27 sierpnia 2013
Rozdział 2
***
Dojechaliśmy
na miejsce po paru godzinach.
Po
przydzieleniu pokoi mieliśmy godzinę wolnego.
-To, co robimy?- spytała Patricia.
-Mamy
trochę wolnego czasu to się zdrzemnij, a ja idę pozwiedzać hotel.
-Ok.
***
Położyłam
się, już chciałam zasnąć, gdy do pokoju wpadła Patricia.
-Wstawaj, za 20 minut wychodzimy!
-Co? Przecież mieliśmy mieć wolne.
-No, ale się zmieniło, więc wstawaj- pociągnęła mnie za rękę.
-Dobra,
dobra.
Poszłam do łazienki i przebrałam się w to.
Po
20 minutach wyszłyśmy z pokoju i ruszyłyśmy na dół, gdzie
wszyscy już czekali.
***
Teraz
nadszedł ten moment.
Staliśmy
przed stadionem, dla jednych może to tylko zwykły obiekt, ale nie
dla mnie to tu czuje tę magie, tu czuje, że żyje.
Weszliśmy
do środka, krok po kroku zwiedzaliśmy stadion.
Zaparło
mi dech w piersiach, byłam już tu parę razy, ale za każdym razem
jest tak samo.
To
tu jest mi dobrze to tu mam dom.
Oczywiście
mojej przyjaciółce nudziło się, więc postanowiła sama pozwiedzać
stadion a ja dotrzymywałam jej towarzystwa.
-Dobra
Pati wracajmy już, bo za chwile zauważą, że nas nie ma i będziemy
miały kłopoty.
-Ok.
Przyśpieszyłyśmy
kroku, po chwili ktoś na mnie wpadł.
-Ja
bardzo przepraszam to moja wina- odparł zmieszany.
-Nie, to ja nie zauważyłam pana.
Podniosłam
się i dopiero teraz mogłam dostrzec na kogo wpadłam.
-Jestem
Alexis a ty?
-Alisa.
-Co
taka piękna dziewczyna robi tu sama?
-Zwiedza.
-Sama?- zapytał z uśmiechem.
-Tak.
-Hmmm.
Czy my przypadkiem się nie znamy?
-Nie,
na pewno nie wiesz, muszę już lecieć.
-Zobaczymy
się jeszcze?
-Może- powiedziałam
i pobiegłam w stronę murawy.
Udało
mi się w ostatnim momencie dojść niezauważona.
W
tłumie odnalazłam Patricie.
-Gdzieś
ty uciekłaś?
-No
co? Chciałam zostawić Cię z tym przystojniakiem.
-Haha,
przez ciebie o mało co się nie spóźniłam.
-Dobra, ale jesteś i wszystko jest w porządku więc cicho.
Do
hotelu wróciliśmy po 18, zjadłam kolacje i poszłam spać.
***
Rano
obudziło mnie słońce wpadające przez okno.
Rozejrzałam
się po pokoju, Patricia jeszcze spała.
Wstałam
i po cichu weszłam do łazienki.
Przebrałam
się i zrobiłam lekki makijaż.
***
Ten
dzień minął nam bardzo szybko.
O
20 byłam już w domu i oglądałam film.
Jednak
cały czas moją głowę zaprzątał Alexis.
Ma
takie piękne oczy....
***
-To
co robimy?- zapytałem siadając na kanapie.
-Gramy
w fife?
-Jasne.
-Ej,
Alex czemu Cię tak długo nie było?
-Wpadłem
dzisiaj na taką dziewczynę.
-Aaaa
to wszystko jasne, a ładna?
-Piękna,
ma na imę Alisa, jest blondynką, ma piękne niebieskie oczy, jest
cudowna..
-Ej,
ziemia do Alexisa!
-Co?
-Coś
ty się tak rozmarzył, to tylko dziewczyna.
-Nie,
ta jest inna, ale wydaje mi się, że gdzieś ją już widziałem.
-Dobra
skończ bredzić i gramy.
-Ok.
***
Przepraszam, że tak późno, ale nie było mnie w domu, nie wiem kiedy nowy bo nie mam w ogóle weny :(
To do nowego :)
A i zapraszam na nowy rozdział : http://moje-zycie-w-barcelonie.blogspot.com/
***
Przepraszam, że tak późno, ale nie było mnie w domu, nie wiem kiedy nowy bo nie mam w ogóle weny :(
To do nowego :)
A i zapraszam na nowy rozdział : http://moje-zycie-w-barcelonie.blogspot.com/
Subskrybuj:
Posty (Atom)